Czy jesteś „zmarzluchem”? – Poznaj możliwe przyczyny
Wkroczyliśmy już w końcówkę jesieni, co oznacza zazwyczaj szarugę, pierwszy (mało atrakcyjny) śnieg oraz rzadkie przebłyski promieni słońca. Nie jest to łatwy okres. Zwłaszcza, że dzień staje się niezwykle krótki. Nic zatem dziwnego, że wiele osób skarży się wówczas na obniżenie nastroju. W parze z chłodniejszymi emocjami, idzie również wszechobecne poczucie zimna. Już samo spoglądanie za okno sprawia, że sięgamy po ciepły sweter i koc. Tymczasem warto pamiętać, że będąc w mieszkaniu o temperaturze pokojowej, wcale nie musimy tego robić. Wówczas pada hasło: „jestem zmarzluchem”. – Jak się okazuje i na to jest sposób. Dlatego dzisiaj opowiemy nieco o tym, jak w naturalny sposób zwiększyć ciepłotę ciała i czuć się komfortowo również bez koca.
Nieustanne uczucie zimna – możliwe przyczyny
Żyjemy w klimacie, w którym istnieje wyraźny podział na 4 pory roku. Zmiany przebiegają bardzo szybko. W końcu muszą się zmieścić w 12-u miesiącach. I tak, z gorącego sierpnia, przechodzimy z impetem w chłodny listopad. Organizm może odczuć szok. Nie jest powiedziane, że każdy z łatwością dopasuje się do tych zmian. U jednych jest to bardziej odczuwalny problem, u innych mniej.
Warto zacząć od tego, że ciągłe uczucie chłodu niekoniecznie jest czymś normalnym. Podobnie jak częste duszności oraz uczucie gorąca. Te objawy związane są z funkcjonowaniem naszego układu sercowo-naczyniowego. Osoby, które szybciej odczuwają chłód zazwyczaj mają niskie ciśnienie, z kolei w odwrotnej sytuacji, wysokie. Dlatego zanim przejdziemy do omawiania naturalnych sposobów na zwiększenie uczucia ciepła, należy nadmienić, aby udać się do lekarza i skonsultować z nim swój problem.
Przypuśćmy, że jesteśmy zdrowi i odczuwanie ciepła – takie lub inne – związane jest raczej z naszym stylem życia. Osoby, które na samą nazwę miesiąca wyjmują z dna szafy grube swetry, pośrednio działają na swoją szkodę. Przez okrągły rok należy ubierać się adekwatnie do temperatury otoczenia, w którym przebywamy. Jeśli więc siedzimy przez cały dzień w mieszkaniu, z temperaturą 21 stopni Celsjusza, zdecydowanie lepiej jest założyć swobodne lekkie ubranie, z naturalnego materiału.
Sztuczne tekstylia, jak np. poliester, akryl czy poliamid, nie pozwalają naszemu ciału się rozgrzać. Tymczasem bawełna czy cienka wełna już zdecydowanie tak. Ciało samo się rozgrzewa a przy okazji się nie przegrzewa, ani nie poci nadmiernie. Uczucie ciepła staje się wówczas komfortowe.
Hartowanie organizmu – dlaczego warto to robić?
W poprzednim akapicie pośrednio omówiliśmy tematykę hartowania organizmu. Poleciliśmy, że nie warto się przegrzewać. Zdarza się jednak, że mimo wdrożenia tych zaleceń w życie, niektórzy nadal będą odczuwać chłód. Wówczas warto pomyśleć o hartowaniu organizmu. W Skandynawii jest to niezwykle popularny zwyczaj. Na terenach, gdzie nieustannie jest chłodno, ludzie wypracowali system naturalnego budowania tolerancji na niskie temperatury.
I tak, już niemowlaki (oczywiście odpowiednio ubrane i włożone do wózka), są wystawiane na zewnątrz, gdzie panuje chłód, np. na taras lub ogród, co nazywa się werandowaniem. Dla Polaków takie zachowanie może się wydawać nierozsądne, jednak pozytywne efekty werandowania zostały już wielokrotnie potwierdzone. Jego efektem ma być dobry sen dziecka, wyrabianie jego naturalnej odporności na choroby oraz tolerancji na niskie temperatury.
Hartowanie jest również coraz bardziej popularne w Polsce. Już chyba każdy z nas widział kiedyś znaną celebrytkę, która wrzuciła na swój profil zdjęcie, na którym kąpie się w jeziorze np. w listopadzie czy grudniu a nawet w lutym. Mowa o morsowaniu. Zanim jednak przejdziemy do biegania po śniegu w bikini, dobrze jest zacząć od zimnego prysznicu.
Naturalne sposoby na hartowanie organizmu
Co prawda podczas prysznicu nie ma tyle śmiechu i frajdy, co w trakcie morsowania z przyjaciółmi, jednak jest to swego rodzaju próba sił. Niektórzy nie są w stanie wystać pod zimnym prysznicem nawet 5-u sekund, inni z trudem wkładają jedną rękę pod chłodny strumień wody. Wówczas jest to znak, że taka osoba nie jest przygotowana do morsowania. Warto więc przez pewien czas traktować swoje ciało zimną wodą, aby w końcu uzyskać pewną tolerancję na jej temperaturę.
Jak to zrobić? Na początku polecamy prysznic naprzemienny, a więc raz ciepła, raz zimna woda. To dodatkowo poprawia krążenie oraz uelastycznia skórę. Następnie można wystawiać pojedyncze części ciała na kilkusekundowe działanie zimnej wody. Najpierw sama stopa, potem łydka, w końcu udo, itd. Nie trzeba, a wręcz nie powinno się, od razu zanurzać całego ciała pod lodowatą wodą.
Kiedy wyjdziemy z kabiny prysznicowej, nie zakładajmy od razu 5-u warstw ubrań. Ubierzmy się normalnie i ewentualnie weźmy ze sobą coś do narzucenia, np. szlafrok albo cienki kocyk. Następnie zaparzmy sobie ciepłe (nie gorące) zioła i dodajmy kilka kropel rozgrzewającego olejku eterycznego do dyfuzora pary wodnej. W tym wypadku świetnie sprawdzi się połączenie cynamonu, z goździkami i pomarańczą. Można też zapalić świecę Jesienny Czar lub jedną z naszych zimowych kompozycji zapachowych: Królowa Śniegu, Magia Świąt, Nastrojowy Wieczór czy Miriady Ekstazy.
Spędźmy czas na relaksacji i przyzwyczajajmy ciało do tej swobody ruchu. Pamiętajmy, aby zakrywać się tylko tam, gdzie naprawdę czujemy chłód. Marzniemy dystalnie, nie proksymalnie, co oznacza, że najszybciej traci się ciepło przez głowę, dłonie oraz stopy. Dlatego zamiast grubego swetra, lepiej jest założyć ciepłe skarpety i lekki dres. Z czasem, gdy takie zachowania staną się dla nas naturalne i będą częścią nowego stylu życia, możemy odczuć wyraźną poprawę odnośnie tolerancji niższych temperatur, jak również rzadszego popadania w sezonowe infekcje.
Zdjęcie wyróżniające Kira auf der Heide on Unsplash