INCI – co to jest i po co powstało?
INCI, czyli International Nomenclature of Cosmetic Ingredients (Międzynarodowe Nazewnictwo Składników Kosmetycznych), wprowadzono w 1997 roku w krajach UE, w Chinach, Japonii oraz USA. Potrzeba zastosowania wspomnianej nomenklatury wiązał się z zapewnieniem transparentności etykiet sprzedawanych produktów. W jaki sposób zorientowano się, że to ważne?
Różowe lata 70.
Jeszcze nie tak dawno, bo w latach 70. ubiegłego wieku, producenci nie przestrzegali żadnego prawa dotyczącego podawania składu sprzedawanych produktów. Finalnie, nawet gdy u kogoś następowała reakcja alergiczna, nie był w stanie stwierdzić, jaki składnik to powoduje. Nie tylko na kosmetykach, ale również produktach spożywczych, często nie podawano składu, ani kaloryczności.
W konsekwencji społeczeństwo zaczęło tyć, chorować, cierpieć na nieznane wcześniej stany zapalne skóry i nikt nie rozumiał, o co chodzi. Z resztą, w owym czasie w ogóle był problem z dostępem do rzetelnej wiedzy na temat produktów, które stawały się na rynku coraz popularniejsze. Syntetyczne i drażniące środki do pielęgnacji domu, jak i ciała, były stosowane przez konsumentów bez żadnej wiedzy na temat ewentualnych działań niepożądanych.
Wystarczy przyjrzeć się reklamom z tamtego okresu. Bardzo popularne było promowanie picia alkoholu oraz palenia papierosów, przed czym obecnie się przestrzega. I chociaż każdy postępuje zgodnie z własnym sumieniem i życzeniem, obecnie posiada pełen dostęp do wiedzy na temat ewentualnych skutków niepożądanych związanych z działaniem zakupionego produktu.
Klient ma prawo wiedzieć
W nawiązaniu do chaosu, jaki gościł w tamtym czasie, naukowcy zaczęli poważne debaty na temat zmiany obowiązujących przepisów. W 1997 roku wprowadzono nomenklaturę INCI, pozwalającą na dokładny przegląd składników zawartych w oglądanym produkcie. Dodatkowo, w 2013 roku, również w krajach Unii Europejskiej, zakazano testowania kosmetyków na zwierzętach. Niestety tym razem wspomniany zakaz nie dosięgnął Chin.
Wróćmy jednak do INCI – okazuje się, że sama możliwość wglądu w skład produktów nie wystarcza. Wielu konsumentów ma realny problem z odczytaniem danych z etykiety. Mimo szczerych starań, nie potrafią odróżnić składników szkodliwych od tych całkowicie bezpiecznych. INCI to zbiór angielskich nazw związków chemicznych oraz łacińskich nazw składników roślinnych.
Z tego względu, jeśli wydaje nam się, że niezrozumiała nazwa: Prunus Amygdalius Dulcius Oil, z pewnością oznacza coś groźnego, można odetchnąć z ulgą. To tylko olej ze słodkich migdałów.
Czytanie INCI – na co zwrócić uwagę?
Na początku składu produktu znajduje się to, czego jest najwięcej. Im dalej czytamy, tym mniej jest danego składnika. Oczywiście, jeśli sięgamy po np. „cytrusowe serum”, które faktycznie pachnie cytrusowo, ale aromat ze skórki grejpfruta widzimy gdzieś na szarym końcu, jest to sytuacja normalna, ponieważ perfumy, barwniki oraz konserwanty powinny być zawsze dodawane w najmniejszej ilości.
Pierwsze miejsce w składzie powinna zajmować woda, chociaż najlepiej widzieć tu wodę kwiatową, np. hydrolat różany lub oczarowy. Rodzaj wody ma znaczenie, gdyż istnieje różnica między właściwościami wspomnianej wody kwiatowej czy termalnej, a zwykłej. Na pierwszym miejscu może znajdować się również olej, co w przypadku niektórych produktów ma swoje zastosowanie.
Zdarza się również, że pierwsze miejsce zajmuje alkohol i tutaj należy zwrócić szczególną uwagę na to, co to za produkt oraz jaki rodzaj alkoholu. Jeśli to dla przykładu lek do stosowania punktowego na trądzik, można jakoś wyjaśnić obecność spirytusu, chociaż.. istnieją lepsze sposoby na leczenie od podrażniania. Sytuacja ma się jeszcze gorzej, gdy jest to np. tonik do stosowania na całą twarz. Pamiętajmy również, że alkohol alkoholowi nie jest równy. Nie musimy obawiać się obecności np. Cetearyl Alcohol, Cetyl Alcohol.
Kolejne miejsce w składzie przypada wszelkim składnikom aktywnym, witaminom (w tym antyoksydantom) oraz składnikom odżywiającym, które mają za zadanie poprawić ogólną kondycji skóry. Tutaj mile widziane są wcześniej wspomniane oleje, witaminy, ale również np. gliceryna roślinna. To także miejsce przyjazne dla parafiny i wazeliny, jednak tych dwóch składników zdecydowanie nie chcemy widzieć w kosmetyku do pielęgnacji skóry. Oba wykazują silne działanie komedogenne.
Ostatnie miejsce zajmować powinny wcześniej wspomniane konserwanty i aromaty, np. 2-Phenoxyethanol, Sodium Benzoate, Limonene, Eugenol, jak również barwniki oznaczone w następujący sposób: CI 77288, CI 77019. Te ostatnie oznaczenia wyglądają groźnie, prawda? Zupełnie niepotrzebnie, ponieważ to naturalne barwniki pochodzenia mineralnego: zieleń chromowa i lekko kremowa mika.
Jak widać, temat INCI jest często demonizowany. Tymczasem wystarczy znać podstawy dotyczące odczytywania składu, jak również dowiedzieć się, których składników szczególnie unikać w kosmetykach. Tych istotnych nazw jest tak naprawdę kilka. Więcej o szkodliwych pozycjach w INCI przeczytasz w naszym poprzednim artykule [TUTAJ].